Niech nikt cię nie oszuka metodą na wnuka
Miasto Białystok rozpoczęło kampanię społeczną pod hasłem "Niech nikt cię nie oszuka metodą na wnuka". Chodzi o ostrzeganie starszych osób przed działającymi tak oszustami. Według policji, w ub. roku przestępcy wyłudzili tą metodą w regionie 1,5 mln zł.
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski powiedział w piątek na konferencji prasowej, że ostrzeganie starszych osób, informowanie ich o metodach działania oszustów jest konieczne, by zapobiegać takim przestępstwom.
"Przestępcy są bardzo pomysłowi, wykorzystują dobre serce, czasami naiwność tych starszych osób. Trzeba po prostu ostrzegać, informować gdzie są te zagrożenia (...) Starszy człowiek współczuje, chce pomóc, a okazuje się, że (dzwoniący do nich) to są zwyczajnie przestępcy" - mówił Truskolaski.
Ostrzeżenia przed oszustami znajdą się na ulotkach, plakatach, naklejkach. Przygotowano też spot reklamowy, który będzie emitowany w radiu oraz w autobusach komunikacji miejskiej, a także informacje do przekazania w parafiach i w klubach seniora.
W 2015 r. w województwie podlaskim na policję zgłosiły się 234 osoby, od których próbowano wyłudzić pieniądze metodą "na wnuczka". W 134 przypadkach oszuści osiągnęli swój cel. Wyłudzili od poszkodowanych ponad 1,5 mln zł.
Najwięcej takich oszustw miało miejsce w powiecie białostockim, gdzie odnotowano 104 przypadki - poinformował rzecznik podlaskiej policji Andrzej Baranowski. Zdarzył się przypadek wyłudzenia 372 tys. zł, inna osoba straciła 180 tys. zł.
W 2016 r. były już zgłoszone podlaskiej policji 43 próby wyłudzeń metodą "na wnuczka", z których sześć okazało się skutecznych. Poszkodowani stracili łącznie 236,5 tys. zł.
Policjanci zwracają uwagę, że problem z tego typu przestępstwami jest bardzo poważny, a metoda działania oszustów - wciąż modyfikowana. "Oczywiście słowo +wnuczek+ stanowi tutaj słowo-klucz, dlatego, że jest to pewien model działania sprawców. Zaczęło się właśnie kilka lat temu od tego przysłowiowego wnuczka, gdy sprawca dzwonił do starszych osób prosząc o pieniądze na różne cele - to mogła być pilna życiowa potrzeba - ale podszywając się pod tego członka rodziny, właśnie wtedy, na początku za wnuczka, prosił o te pieniądze" - mówił Baranowski.
Teraz "wnuczek" jest przez oszustów dzwoniących do starszej osoby, by wyłudzić od niej pieniądze, zastępowany: policjantem, funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego, panem z gazowni, listonoszem czy pracownikiem administracji - o czym jest też mowa na ulotkach przygotowanych w ramach białostockiej akcji.
Policjanci podkreślają, że dopóki oszustom będzie się udawało wykorzystywać naiwność starszych osób, tak długo te przestępstwa będą miały miejsce.
W przypadku takich telefonów radzą, by nie ulegać emocjom i sprawdzać, kto dzwonił poprzez kontakt z członkami rodziny. Apelują też, by nie przekazywać nikomu pieniędzy w tajemnicy przed rodziną, nie dawać pieniędzy przez posłańców czy kurierów i jak najszybciej o takich zdarzeniach informować policję.
Andrzej Baranowski mówił, że od szybkości przekazania takiej informacji może zależeć możliwość dotarcia do sprawcy i jego zatrzymania.
W ub. roku udało się ująć w regionie dwudziestu oszustów, 13 z nich trafiło do aresztu. Bywały dni, gdy policja dostawała dziennie informacje o kilkunastu nieudanych próbach wyłudzeń.
W prokuraturach i sądach nie ma oddzielnych statystyk dotyczących oszustw metodą "na wnuczka". Białostocka prokuratura okręgowa prowadzi obecnie dwa duże śledztwa dotyczące zorganizowanych grup przestępczych tak działających. W jednym z nich jest piętnaście osób podejrzanych (6 przebywa w areszcie, najwyższa kwota wyłudzenia przekracza 120 tys. zł), w drugiej zarzuty mają trzy osoby.
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku trwa proces oskarżonych o oszustwo na szkodę 19 osób, które straciły w sumie ćwierć mln zł. Grupa przestępcza działała w całej Polsce, a pieniądze były przesyłane do różnych osób w Wielkiej Brytanii i od razu tam wypłacane.
W styczniu przed tamtejszym sądem apelacyjnym zapadły prawomocne wyroki wobec grupy zatrzymanej w woj. warmińsko-mazurskim. Gang odebrał od poszkodowanych w sumie ok. 500 tys. zł.
Źródło: PAP