Komendant stołeczny o priorytetach

Data publikacji: 10.11.2014

W pracy Policji ważna jest komunikacja ze społeczeństwem; dzięki niej można skuteczniej przeciwdziałać przestępstwom i widzieć rzeczywiste zagrożenia - ocenia w rozmowie z PAP szef stołecznej Policji insp. Michał Domaradzki.

Mówiąc o wyzwaniach, którą stoją przed stołecznymi policjantami, Domaradzki wskazuje m.in. na przestępczość gospodarczą. To w tym kierunku specjalizują się także warszawskie grupy przestępcze. W zwalczaniu tych przestępstw musi się też - jak mówi komendant - szkolić, specjalizować stołeczna Policja.

PAP: Panie komendancie, minęły dwa miesiące od objęcie przez pana stanowiska. Jakie są pierwsze oceny, co trzeba zmienić, poprawić w garnizonie?

M.D.: Pierwszym priorytetem jest na pewno komunikacja ze społeczeństwem, kontakt z Policją np. poprzez telefon alarmowy. Po kilku dniach od objęcia stanowiska zacząłem przyglądać się, ile obywatel czeka na odebranie telefonu alarmowego, ile czeka pracownik CPR (Centrum Powiadamiania Ratunkowego – PAP) na przełączenia zgłoszenia, którego adresatem jest Policja. W efekcie zwiększyliśmy zatrudnienie z 6 - 7 dyżurnych na każdej zmianie, do co najmniej 10.

PAP: Przyniosło to zamierzone efekty?

M.D. Tak. Czas odbierania telefonu sporo się skrócił - o kilkadziesiąt procent. Wiemy, że jest to bardzo ważne. Z połączeniami alarmowymi jest tak, że z drugiej strony słuchawki może rozgrywać się ludzka tragedia. Odbierając telefon, możemy zakładać, że będzie chodzić o czyjeś zdrowie lub życie. Każdy, kto znalazł się w takiej ekstremalnej sytuacji, wie, jak istotny jest czas. Nie mogę określić, jaki jest ten dobry czas; ma być maksymalnie szybko.

PAP: Kolejne priorytety?

M.D. Na pewno przeciwdziałanie pewnej kategorii przestępstw, które w - negatywnym tego słowa znaczeniu - dynamicznie się rozwijają. To np. oszustwa metodą na policjanta. W ciągu zaledwie 10 miesięcy przestępcy wyłudzili w ten sposób 10 mln zł. Wiedzieliśmy, że nasze działania muszą być dwutorowe. Z jednej strony w sposób skuteczny rozpracowywać, zatrzymywać sprawców, z drugiej uświadamiać społeczeństwo, bo bez świadomości społecznej trudno nam ten pojedynek wygrać.

PAP: Jakie działanie podjęliście, by tym oszustwom przeciwdziałać?

M.D.: Z jednej strony powołana została specjalna operacyjno-śledcza grupa, która tylko i wyłącznie tym się zajmuje. Z drugiej strony postawiliśmy na uświadamianie społeczeństwa, bo jeżeli nie będzie potencjalnych ofiar, nie będzie problemu. Ważne, by ludzie byli świadomi, że np. Policja nigdy nie informuje telefonicznie o operacyjnych działaniach, nie każe przekazywać sobie pieniędzy, a taki jest scenariusz oszustów. Zadziałaliśmy na wielu obszarach - poprzez współpracę z diecezjami, klubami seniorów, a także docieranie do młody ludzi i apelowanie, by informowali swoich dziadków, rodziców o zagrożeniach. Nawiązaliśmy też współpracę z bankami, bo często oszuści zmuszają swoje ofiary do wypłacenia dużych kwoty pieniędzy. Coraz częściej kasjer, kasjerka, jeśli widzi starszą osobę, mocno zdenerwowaną, wypłacającą dużą kwotę, interesuje się, powiadamia Policję.

PAP: Wykorzystywanie kampanii informacyjnych, współpraca z ludźmi jest dobrym sposobem na przeciwdziałanie przestępczości?

M.D.: Na pewno tak. Taka współpraca jest nieunikniona, bo przecież dzięki niej możemy pozyskiwać pewne informacje, pewne rzeczy widzieć. Dlatego organizujemy cykl debat z mieszkańcami poszczególnych dzielnic Warszawy. Nie można też oceniać Policji przez pryzmat tylko i wyłącznie jakiejś statystyki policyjnej. Ważne jest to, by brać pod uwagę faktyczne oczekiwania społeczne.

PAP: Jak to ma wyglądać w praktyce?

M.D.: Przykładowo, jako mieszkańcy wiemy o miejscu, które jest szczególnie niebezpiecznie, gdzie nie powinno się chodzić. Informujemy innych, że powinni omijać je szerokim łukiem. Po pewnym czasie, kiedy spojrzymy na statystyki, okaże się, że to miejsce jest bezpieczne, bo nie ma tam żadnych zdarzeń, przestępstw, rozbojów, kradzieży. Czy jednak jest faktycznie bezpieczne? Czy jest bezpieczne tylko dlatego, że wszyscy ten rejon omijają? Dlatego tak ważna jest zdolność komunikowania się ze społeczeństwem. Oczekiwania społeczne to nie zawsze idealne odzwierciedlenie tego, w czym Policja się determinuje; uciążliwy może być np. nocny sklep z alkoholem, bo przesiadują przy nim osoby, które zaczepiają każdego wracającego do domu mieszkańca.

PAP: W jakiś sposób rozwiążecie problem przykładowego sklepu; więcej patroli?

M.D.: Oczywiście, że tak. Na debatach jest to skrzętnie notowane, jeśli jest takie miejsce, jest to analizowane, wysyłane są tam dodatkowe patrole. Jeśli notorycznie łamane są np. przepisy - alkohol sprzedawany jest osobom nietrzeźwym, zwracamy się o cofnięcie zezwolenia na sprzedaż alkohol. Sens ma powtarzalność takich spotkań z mieszkańcami i potem rozliczanie się z przyjętych na siebie zobowiązań. Pojawiają się nowe kwestie. Teraz na debatach w każdej dzielnicy Warszawy jest to problem rowerzystów; kiedyś takiego problemu w ogóle nie było. Często wystarczy uświadomić obywateli, jakie są np. ich prawa.

PAP: Do większej liczby patroli trzeba wykorzystać większą liczbę policjantów. Są takie możliwości kadrowe w KSP?

M.D.: Przeprowadziliśmy analizę struktury wakatów. Już teraz wiemy, że w pionie prewencji jest ich więcej niż w pionie kryminalnym. Podjąłem więc decyzję, żeby to zoptymalizować. Nie może być sytuacji, że jeden pion Policji boryka się z większym problemem kadrowym niż drugi. Zadania mamy wspólnie i nie możemy doprowadzać to tego, że jeden pion ma pełen komfort, a drugi jest w defensywie. Generalnie jednak sytuacja kadrowa w garnizonie stołecznym nie jest zła, bo jest tylko 5 proc. wakatów. Kiedyś było to 10 proc. 7 listopada przyjętych zostało 80 nowych funkcjonariuszy, w grudniu będą prawdopodobnie kolejne przyjęcia.

PAP: Zmniejszycie liczbę wakatów w prewencji, zatrudniając nowo przyjętych funkcjonariuszy?

M.D. Tak. Uzupełnimy w ten sposób wakaty, a równocześnie wstrzymamy przesunięcia z pionu prewencji do pionu kryminalnego.

PAP: Nie będzie wewnętrznego buntu?

M.D.: Myślę, że nie. Myślę, że dobrzy policjanci pracują i tu, i tu, trudno jest powiedzieć, że jakakolwiek służba jest elitarna. Znam znakomitych fachowców w dziedzinie sztabowej, prewencyjnej, nie mniej jest dobrych policjantów w pionie kryminalnym. Trudno mi mówić, że naturalna droga kariery jest tylko z pionu prewencji do pionu kryminalnego.

PAP: Jeśli mówimy o oczekiwaniach społecznych, to w przypadku Warszawy jest to też zmniejszenie liczby kradzieży aut. Panie komendancie jest na to jakiś sposób?

M.D. Powołaliśmy specjalną grupę. Nie ma tygodnia, żebyśmy nie rozbijali jakiejś grupy przestępczej, nie likwidowali jakiejś dziupli samochodowej i nie odzyskiwali kradzionych samochodów. Liczba kradzieży aut się zmniejsza, choć statystycznie utrzymuje się to jeszcze na podobnym poziomie. W mojej ocenie jednak wydział przestępczości samochodowej pracuje bardzo dobrze, jest mocno aktywny. Staramy się też przenosić ciężar odpowiedzialność na komendy rejonowe i komendy powiatowe. Jeśli ta odpowiedzialność będzie równo rozłożona, liczba kradzieży będzie spadać.

PAP: Jeśli mówimy o przestępczości, jakie widzi pan wyzwania przed stołeczną Policją?

M.D. Na pewno musimy dużo uwagi poświęcać przestępczości gospodarczej. Przestępczość ukierunkowana jest na zysk; kiedyś duży zysk był tylko z handlu narkotykami, wymuszeń haraczy, okupów; teraz często dużo większe pieniądze można zdobyć z przestępstw gospodarczych. To przekierowanie grup przestępczych widać, dlatego musimy się specjalizować, kształcić, doskonalić kadry, bo często są to zagadnienia wymagające wysokiego poziomu profesjonalizmu.

PAP: Jaki jest Pana pomysł na zarządzanie stołeczną Policją?

M.D.: Chcę, żeby każdy z komendantów, z przełożonych czuł się odpowiedzialny za pewne zagadnienia, za które faktycznie odpowiedzialność powinien ponosić. Chcę, żeby korzystał z optymalnych według siebie narzędzi. Nie chcę ingerować w najdrobniejsze rzeczy, bo uważam, że nie ma takiej konieczności. Nie chcę też zdejmować przez to ciężaru odpowiedzialności, tylko dawać kredyt zaufania. Na pewno będę się jednak bacznie przyglądać.

PAP: Kiedy w takim razie dojdzie do oceny pracy poszczególnych komend, komisariatów?

M.D.: Z końcem tego roku. Niekoniecznie będę wymagać kilkukrotnej poprawy jakości, ważne by była tendencja, że się poprawia.

PAP: Jak dotąd, po objęciu przez pana stanowiska, zmian kadrowych nie było; a teraz?

M.D. Myślę że trzeba dać każdemu szansę. Nie może być tak, że ktoś przychodzi i po dwóch tygodniach, po miesiącu mówi komuś: dziękuję. To zbyt krótki czas, by ta ocena była pełna.

Źródło: PAP