Wyjątkowy funkcjonariusz: policjant, który uratował tonącego staruszka

Data publikacji: 27.06.2014

Na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych od niedawna można śledzić cykl artykułów "Wyjątkowy funkcjonariusz". Bohaterem ostatniego odcinka jest sierż. szt. Krystian Biegajło z Komendy Powiatowej Policji w Głogowie, który uratował tonącego staruszka.

„Holowałem staruszka do brzegu. Trzymałem go z całych sił jedną ręką. Całą resztą ciała walczyłem z nurtem. Woda była zimna. Mięśnie mdlały z wysiłku. Gdy już byłem przy brzegu, zacząłem krzyczeć do kolegów, żeby mi pomogli, bo nie dawałem już rady” - opowiada sierż. szt. Krystian Biegajło z Komendy Powiatowej Policji w Głogowie. Gdy funkcjonariusz zauważył starszego mężczyznę, który tonął w nurtach Odry, wiedział, że nie ma chwili do stracenia. Wskoczył do wody.

To był chłodny listopadowy dzień. Sierż. szt. Krystian Biegajło wraz z kolegą patrolowali ulice zaspanego jeszcze Głogowa. Ciszę przerwał głos dyżurnego: „Potrzebna interwencja w okolicy mostu Tolerancji. 16-letni chłopak zauważył człowieka dryfującego w Odrze” – wspomina policjant.

Natychmiast pojechali na miejsce. Chłopak wciąż tkwił na moście. „Powiedział, że widział prawdopodobnie mężczyznę, który dryfował wraz z nurtem rzeki. Odprowadził go wzrokiem, aż do momentu, gdy zniknął za zaroślami, za łukiem rzeki” – relacjonuje policjant. Wypytał nastolatka, jak daleko od brzegu znajdował się mężczyzna, czy dawał oznaki życia, czy płynął.

W tym czasie koledzy z innego patrolu, którzy pojechali wzdłuż rzeki, poinformowali, że widzą mężczyznę w wodzie. „Ruszyliśmy na miejsce. Faktycznie, w odległości około kilkudziesięciu metrów od brzegu dryfował człowiek. Nie widzieliśmy, czy to kobieta, czy mężczyzna, czy starsza osoba, czy młoda - widzieliśmy jedynie, że żyje, że porusza głową. Nie było czasu na zastanawianie się” – wspomina funkcjonariusz.

Mimo że temperatura powietrza nie przekraczała kilkunastu stopni, zrzucił z siebie ubranie i pobiegł na pobliski cypel. „Gdy mężczyzna był już blisko niego, zaledwie kilkanaście metrów od brzegu, chciałem go przechwycić” – opowiada. Bez zbędnego namysłu wszedł do rzeki. Woda była wysoka, a nurt wartki. „I jeszcze to przenikające całe ciało zimno. Woda miała kilka stopni Celsjusza. W pierwszej chwili pomyślałem, że muszę stąd uciekać. Nie mogłem jednak zrezygnować – cena była najwyższa – życie. Adrenalina zadziałała, pchała mnie dalej do działania” – opowiada policjant.

Walka o życie

Jego plan nie zadziałał. Mimo że mężczyzna był tak blisko, nie udało mi się go chwycić. Funkcjonariusz nie poddał się. „Szybko dopłynąłem znów do brzegu i pobiegłem wzdłuż rzeki, tak, żeby wyprzedzić dryfującego mężczyznę. Wiedziałem, że jeszcze chwila i cyple się skończą, a stromy brzeg i głęboka woda tuż przy nim będą jeszcze bardziej niebezpieczne” – opowiada funkcjonariusz.

Gdy dobiegł w odpowiednie miejsce, wskoczył do wody i płynął pod prąd, w kierunku dryfującego. Dopiero wtedy zauważył, że ma przed sobą osobę w podeszłym wieku. „Staruszek zupełnie opadł już z sił. Na powierzchni utrzymywał się dzięki kurtce. Zebrało się w niej powietrze, tworząc niby-ponton” – relacjonuje sierż. szt. Biegajło. Gdy był już w pobliżu, chwycił go za rękę. „Holowałem staruszka do brzegu. Trzymałem go z całych sił jedną ręką. Całą resztą ciała walczyłem z nurtem. Woda była zimna. Mięśnie mdlały z wysiłku. Gdy już byłem przy brzegu, zacząłem krzyczeć do kolegów, żeby mi pomogli, bo nie dawałem już rady” – opowiada. Policjanci już wcześniej znaleźli długą gałąź. Jeden z funkcjonariuszy wszedł z nią do wody i podał sierż. szt. Biegajło.

„Na brzegu znów poczułem jak jest zimno, jak wiele energii mnie to kosztowało. Opadłem całkiem z sił, poszedłem do radiowozu ubrać się i ogrzać. Co było dalej – nie bardzo pamiętam” – przyznaje. Na miejscu zjawili się straż pożarna i pogotowie. Odwieźli wyziębionego, ale przytomnego 92-latka do szpitala. Policjant pojechał do komendy napić się ciepłej herbaty.

„Wszyscy mi gratulowali” – mówi. I dodaje skromnie: „Jestem normalnym policjantem. Każdy tak by postąpił. Na miejscu byli też koledzy z patrolu, ale nie było sensu, żeby wszyscy wchodzili do wody. Asekurowali mnie z lądu” – – wspomina sierż. szt. Krystian Biegajło.

Mówi też, że tylko żonie, która również pracuje w komendzie, nie chciał mówić, co się wydarzyło. Gdy się w końcu dowiedziała, robiła mu wyrzuty. „Bała się o mnie. Wiem jednak, że była ze mnie dumna” – mówi. Razem poszli odwiedzić ocalonego staruszka w szpitalu. Małomówny mężczyzna nie potrafił jednak przypomnieć sobie, co się wydarzyło tamtego ranka. „Tłumaczył, że wyszedł nad rzekę na spacer. Pamiętał jeszcze, że potem dryfował w wodzie i że ktoś go wyciągnął” – opowiada sierż. szt. Biegajło. Staruszek podziękował za wyciągnięcie go z wody i ocalenie życia.

Krzyż Zasługi za Dzielność

„Nie można jednoznacznie stwierdzić, która z naszych reakcji ratuje życie, a która nie” – ocenia sierż. szt. Biegajło. Wątpliwości co do tego, że funkcjonariusz wykazał się nie lada odwagą, nie mają jednak jego przełożeni. Sierż. szt. zostanie wkrótce odznaczony „Krzyżem Zasługi za Dzielność”. Odznaczenie nadawane jest przez prezydentów od 1928 roku. Przyznaje się je funkcjonariuszom, którzy wykazali się wyjątkową odwagą i z narażeniem życia lub zdrowia stawali w obronie prawa lub zdrowia i bezpieczeństwa obywateli.

Sam sierż. szt. Biegajło wspomina, że był moment, kiedy przestraszył się również o swoje życie. „Gdy holowałem staruszka do brzegu, nurt mocno mnie ściągał, a ja powoli opadałem z sił. Myślałem, że już nie dam rady” – wspomina. Funkcjonariusz przyznaje, że dzięki zamiłowaniu do sportu podołał temu trudnemu zadaniu. „W wolnym czasie biegam, pływam i jeżdżę na rowerze. Dobra kondycja jest niezbędna w służbie” – podkreśla.

W maju minęło 9 lat odkąd jest policjantem. Na co dzień służy w Wydziale Prewencji głogowskiej Policji. „Przez pewien czas pracowałem jako pomocnik dyżurnego. Zrezygnowałem. Lepiej się czuję na ulicy. Chcę pomagać ludziom” – podsumowuje.

Źródło: MSW