Okiem psychologa - Jak przełamać czyjąś niechęć?

Data publikacji: 22.04.2014

W najnowszym numerze tygodnika Komunik@tor, wydawanego przez Komendę Wojewódzką Policji w Gorzowie Wielkopolskim, ukazał się artykuł Klaudii Rembelińskiej na temat przełamywania barier w kontaktach międzyludzkich. Zachęcamy do lektury!

Jeśli chcemy przekonać do siebie kogoś, kto jest nam niechętny, możemy wypróbować jedną z poniższych metod:

  1. Efekt Benjamina Franklina

Żyjący w XVIII w. Benjamin Franklin miał w swoim otoczeniu szczególnie zaciekłego oponenta. Postanowił przekonać go do siebie, wykorzystując w tym celu ówczesną ludową mądrość. Opisał to w ten sposób: „Kiedy dowiedziałem się, że ma w swojej bibliotece pewną ciekawą i niedostępną książkę, napisałem do niego list, w którym wyraziłem chęć zapoznania się z tą pozycją, i zapytałem, czy mógłby wyświadczyć mi przysługę, pożyczając książkę na kilka dni. Przysłał ją natychmiast, a ja oddałem mniej więcej po tygodniu z kolejnym listem wyrażającym wielką wdzięczność”. To wystarczyło, aby panowie zostali bliskimi przyjaciółmi. Jak to możliwe?

Zazwyczaj sądzimy, że będziemy bardziej lubiani przez innych, jeśli oddamy im jakąś przysługę. W rzeczywistości jednak, ludzie zaczynają nas lubić bardziej wtedy, kiedy to oni mogą dla nas coś zrobić. Działa tu kilka psychologicznych prawidłowości:

  • Jeśli ktoś spełni prośbę osoby, za którą nie przepada, pojawi się u niego uczucie dyskomfortu, wywołanego rozbieżnością między własnym zachowaniem, a przekonaniami. Najprostszym sposobem zredukowania tego dyskomfortu będzie zmiana poglądów na temat osoby proszącej o pomoc – na bardziej pozytywne.
  • Sam fakt obdarowania nas przez kogoś jego czasem i energią sprawia, że taka osoba czuje się z nami bardziej związana. Zaczyna nas bardziej szanować, a nawet troszczyć się – w końcu zainwestowała w nas cząsteczkę siebie.
  • Ludzie cenią swój czas i mają skłonność do kierowania się uproszczonymi regułami myślenia – w tym przypadku może zadziałać zasada „jak to czuję”. Polega ona na wyciąganiu wniosków o własnych przekonaniach na jakiś temat, na podstawie uczuć, jakie on w nas wywołuje. Kiedy prosimy o coś drugą osobę, pozwalamy jej przejąć kontrolę nad sytuacją, zyskać poczucie niezależności i dobrze pomyśleć o samej sobie. Ponieważ spełnienie naszej prośby poprawi jej humor, automatycznie założy, że to zasługa naszej obecności i że w takim razie musi nas lubić.
  1. Okazanie ludzkiej natury

Zazwyczaj, chcąc kogoś do siebie przekonać, staramy się ukazać siebie w jak najlepszym świetle. Jeśli jednak mamy do czynienia z osobą traktującą nas jako zagrożenie, taka strategia tylko zwiększy jej niechęć w stosunku do nas. W relacjach z osobami zazdrosnymi, jedną z technik jest okazanie swojej ludzkiej, słabej strony. Możemy opowiedzieć o gafie, jaką popełniliśmy, o czymś, co wprawiło nas w zakłopotanie, co nam nie wyszło. To zasygnalizuje, że też jesteśmy ludźmi i mamy swoje słabości. A zatem, że nie jesteśmy tak dużym zagrożeniem, za jakie jesteśmy uważani.

  1. „Mechanizm odwzajemnionej sympatii”

Zakłada on, że zmiany należy zacząć od siebie, ponieważ nasze spostrzegania świata i innych jest odbiciem nas samych. Jeśli zatem chcemy, by jakaś wartość pojawiła się w naszym życiu, najpierw musimy odnaleźć ją w samych sobie. Innymi słowy – jeśli chcemy, by ktoś był wobec nas życzliwy, najpierw musimy odnaleźć tą życzliwość w sobie.

W jaki sposób zmienić swój sposób patrzenia na wrogą nam osobę? Możemy w tym celu wypróbować kilka kroków:

  • Szukanie pozytywnych cech – zastanówmy się, za co, patrząc obiektywnie, można ją lubić. Pomoże nam to dostrzec w niej wartościowego człowieka, a nie tylko wroga.
  • Plotkowanie – powstrzymajmy się od obgadywania, czy złośliwego komentowania jej zachowania. Wypowiadajmy się o niej dobrze… albo w ogóle.
  • Kredyt zaufania – zamiast „brać do siebie” jej niemiłe zachowanie, zastanówmy się, co innego, poza naszą własną osobą, może na to wpływać. Okażmy wyrozumiałość. Być może ma problemy, z którymi sobie nie radzi, i potrzebuje odrobiny wsparcia i zrozumienia?
  • Opryskliwość byłaby wówczas tylko mechanizmem obronnym, tarczą, za którą ukrywa swoje cierpienie. Zamiast czuć się urażonym, okażmy empatię, zapytajmy czy możemy jakoś pomóc.

Jeśli zaczniemy odczuwać szczerą sympatię wobec naszego oponenta, on to wyczuje i zmieni się jego nastawienie. Świadomość tego, że go lubimy, sprawi, że będzie nas odbierał jako bardziej atrakcyjnych, a nasze towarzystwo jako nagradzające. W końcu każdy człowiek lubi mieć poczucie tego, że jest osobą lubianą.

  1. Obojętność

Oczywiście może się zdarzyć, że ani wyrozumiałość, ani uprzejmość, ani inne zastosowane przez nas sposoby nie pomogą. Pozostaje nam wówczas przestać się emocjonalnie angażować w tą relację. Zamiast oburzać się, czy złościć na taką osobę, popatrzmy na nią jak na małe dziecko z trudnościami emocjonalnymi. Czy dalibyśmy się sprowokować do bójki agresywnemu siedmiolatkowi?

Być może nasz oponent okazuje nam brak szacunku, ponieważ sam nie czuje się szanowany. Być może chce w ten sposób być usłyszany i dostrzeżony. Albo po prostu pognębienie kogoś wydaje mu się najlepszym sposobem na szybką poprawę własnego samopoczucia. W takich przypadkach okazywanie obojętności może go zniechęcić – skoro, niezależnie od zachowania, nie osiągnie celu i nie zaspokoi na nas swoich potrzeb, przestanie się nami zajmować.

Może się tez zdarzyć, ze człowiek, z którym mamy do czynienia, jest po prostu osobą „toksyczną”. Na czym to polega? O tym w następnym artykule.

 

Źródło: Komunik@tor nr 16