20 lat elitarnej komórki KSP
Prawie 4 tysiące zatrzymanych, ponad 1 200 tymczasowo aresztowanych, wielu z nich skazanych już prawomocnymi wyrokami sądowymi, tysiące sztuk zabezpieczonej broni i tysiące kilogramów odnalezionych materiałów wybuchowych – to tylko krótkie podsumowanie dwóch dekad intensywnej pracy policjantów z „terroru”. Funkcjonariuszom Wydziału do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP nieraz przyszło zmierzyć się z najpoważniejszymi zdarzeniami kryminalnymi, do których doszło w stołecznym garnizonie. Nie bez powodu więc szczegóły ich pracy zwykle owiane są tajemnicą. Tylko czasami możemy zajrzeć za drzwi wydziału, w którym pracować chciałby niejeden policjant i dowiedzieć się o kolejnych rozwikłanych sprawach zabójstw, uprowadzeń, okupów czy haraczy.
W ciągu ostatnich dwóch dekad śledczy z „terroru” w wyniku prowadzonych działań operacyjno-dochodzeniowych zatrzymali aż 3 822 osoby, z których 1 245 zostało tymczasowo aresztowanych (dla porównania w ciągu pierwszych dziesięciu lat policjanci z wydziału zatrzymali ok. 2,5 tys. osób, ponad 700 zostało aresztowanych). Z pewnością to efekt doskonałego rozpracowania środowisk przestępczych, nowoczesnych możliwości technicznych oraz wiedzy i umiejętności zaledwie 60 funkcjonariuszy. Rezultaty ich pracy widoczne są każdego dnia. Obecnie tych najpoważniejszych przestępstw, którymi zajmuje się wydział, jest znacznie mniej niż w latach 90., kiedy jednostka powstawała.
Początki elitarnej jednostki
Zajrzyjmy zatem za drzwi wydziału, do którego niejeden młody policjant chciałby trafić. Na co dzień pracuje w nim 60 policjantów, podzielonych na jedną sekcję i 6 zespołów (4 operacyjne i 3 dochodzeniowe). Komórka powstała 4 stycznia 1999 r. decyzją ówczesnego komendanta stołecznego policji Michała Otrębskiego. Na początku były to dwa oddzielne wydziały: do walki z terrorem kryminalnym i do spraw zabójstw. W obu tych wydziałach pracowała ponad setka doświadczonych funkcjonariuszy. Pięć lat później obie komórki połączono i tak jest do dziś.
Początki nie były łatwe. Na porządku dziennym były zamachy bombowe, strzelaniny na ulicach, w lokalach i centrach handlowych czy uprowadzenia dla okupu. Przestępcy już wtedy wykorzystywali w swojej działalności wchodzące na polski rynek telefony komórkowe. By opanować sytuację, trzeba było ogromnej determinacji i umiejętności przekucia zdobytej wiedzy operacyjnej na dowody, które będą stanowiły wystarczający materiał, by skazać w sądzie kolejnych zatrzymywanych członków zorganizowanych grup przestępczych. Opłaciło się, dzięki współpracy z policjantami z innych wydziałów: realizacyjnego (dziś SPAP), techniki operacyjnej i laboratorium oraz kolegami z komendy głównej funkcjonariusze ograniczyli do minimum wymuszanie haraczy i odcięli gangom dostęp do materiałów wybuchowych. Na ulicach zrobiło się bezpieczniej, mieszkańcy przestali obawiać się, że staną się przypadkową ofiarą przestępczych porachunków.
Spectrum spraw do rozwiązania
Od 20 lat nieprzerwanie do wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw trafiają najpoważniejsze sprawy kryminalne. Ich katalog jest naprawdę imponujący. Funkcjonariusze zajmują się m.in. takimi sprawami jak:
-
sprowadzanie zdarzeń zagrażających życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w wielkich rozmiarach mających postać: eksplozji materiałów wybuchowych, rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących lub parzących oraz gwałtownym wyzwoleniem energii jądrowej lub promieniowania jonizującego,
-
piractwo powietrzne lub wodne,
-
wyrabianie, przetwarzanie, gromadzenie, posiadanie, posługiwanie się lub handel materiałami wybuchowymi,
-
terror kryminalny,
-
umyślne zagrożenie środowiska naturalnego, gospodarka materiałami jądrowymi lub innymi środkami promieniowania jonizującego,
-
pozbawienie człowieka wolności, ze szczególnym udręczeniem,
-
branie lub przetrzymywanie zakładników, w tym uprowadzenia dla okupu,
-
udział w grupie lub związku przestępczym,
-
wyrób lub handel bronią palną bez zezwolenia,
-
najpoważniejsze zabójstwa, w szczególności te na tle porachunków przestępczych, z użyciem broni palnej i materiałów wybuchowych, ze szczególnym okrucieństwem, więcej niż jednej osoby w jednym miejscu, dzieci, seryjnymi, osób publicznie znanych, funkcjonariuszy służb mundurowych,
-
rozboje z użyciem broni palnej, a w szczególności skierowanych przeciwko konwojom wartości pieniężnych.
Siłą wydziału są ludzie
Od umiejętności i doświadczenia policjantów pracujących w „terrorze” zależy często, jak szybko sprawa, która trafia do wydziału, zostanie rozwiązana. Policjant operacyjny, który potrafi pozyskać źródła i zdobyć potrzebne informacje to skarb. Dokładny i skrupulatny dochodzeniowiec z kolei gwarantuje przygotowanie odpowiedniego materiału dowodowego, który w sposób niepodważalny będzie pomagał sędziemu osądzić sprawcę przestępstwa.
Praca w wydziale wymaga jednak czasu, nieraz także tego wolnego. Dlatego dyspozycyjność jest dużą zaletą. Godziny pracy nie zawsze da się tu zamknąć w ramach ustalonych w grafiku służby, np. 8.00-16.00.
Moim marzeniem jest praca w „terrorze” – z takim oczekiwaniem przychodzi pewnie wielu chętnych do pracy w wydziale? - Aby urzeczywistnić ten cel, potrzebne jest zaangażowanie oraz wiedza i duże doświadczenie zdobyte podczas pracy w jednostce terenowej. Potrzebny jest tzw. warsztat zdobyty na dzielnicy – mówi nadkom. Hubert Pełka, naczelnik Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP i dodaje: - tak jak marynarz nie nauczy się pływać na spokojnym morzu, tak policjant bez doświadczenia w rozwiązywaniu trudnych spraw, nie będzie w stanie poradzić sobie z tymi o największym ciężarze gatunkowym.
To działo się naprawdę
Przez ostatnie 20 lat funkcjonowania wydziału, na biurkach policjantów z „terroru” nieraz lądowały właśnie takie poważne sprawy zawierające tomy akt. Na ich pierwszy sukces nie trzeba było długo czekać. Już następnego dnia po utworzeniu wydziału w ręce funkcjonariuszy wpadł 19-latek, nazwany przez media „Rurabomberem”, bo podkładał domowej roboty bomby na Szmulkach. Inne głośne śledztwa ostatnich lat, prowadzone przez „terror” pod nadzorem prokuratury, to m.in.: zabójstwo policjanta w Parolach oraz zabójstwo czworga pracowników Kredyt Banku. W obu przypadkach sędziowie skazali na wieloletnie więzienia oskarżonych o dokonanie tych zbrodni.
Policjanci ze stołecznego wydziału dw. z terrorem kryminalnym i zabójstw mogą pochwalić się również rozbiciem kilku bardzo groźnych grup przestępczych, tzw. żoliborskiej, markowskiej, praskiej, nowodworskiej i mokotowskiej.
Na początku lat 90. wraz z transformacją ustrojową nastąpił nagły rozwój organizacji przestępczych. Jedną z takich grup, którą musiał zająć się wydział była „grupa żoliborska”. Jej szefem był Stefan K., znany ps. „Stefan”, „Profesor” lub „Ksiądz”. Nieporozumienia wewnątrz grupy i krwawe porachunki zakończyły jej działalność. W latach 1997-2002 „grupa żoliborska” rozpadła się. Na ostatnią rozprawę – wyznaczoną na 14 maja 2007 roku – stawił się tylko skład sędziowski. Wszyscy bohaterowie tego dramatu: Wojciech B., Tomasz S. „Komandos” i Artur H. „Czaha” już nie żyli. Jak donosiły wówczas media, życie wyprzedziło w tym przypadku wymiar sprawiedliwości.
Na koncie policjantów z „terroru” jest też rozpracowanie tzw. "grupy markowskiej", kierowanej przez Andrzeja P. ps. "Salaput". Odpowiedzialni za wymuszenia rozbójnicze, podpalenia i uprowadzenia członkowie grupy "Salaputa" oraz ich herszt trafili do aresztu. Początki grupy sięgały 1992 roku, jej szef Andrzej Cz. ps. "Kikir" został zastrzelony w 2001 r. w szpitalu w wyniku przestępczych porachunków. Grupa jednak nadal działała bardzo aktywnie. Członkowie grupy odpowiedzialni byli za uprowadzenia dla okupu, napady rabunkowe przy użyciu broni palnej, wymuszenia rozbójnicze oraz handel środkami odurzającymi. Ich odłamem była tzw. "grupa mutantów" zamieszana w zabójstwo policjanta z Piaseczna dokonane wiosną 2002 roku oraz śmierć dwóch antyterrorystów w Magdalence rok później. Podczas jednej z większych akcji w grudniu 2007 r. z udziałem jednostek realizacyjnych z komendy głównej oraz komend wojewódzkich w Radomiu, Łodzi i Białymstoku 250 policjantów weszło jednocześnie na 20 adresów w stolicy i miejscowościach podwarszawskich. Zatrzymano łącznie aż 13 członków grupy.
Inną grupą, którą rozpracowywali stołeczni policjanci z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw była „grupa nowodworska” działająca w połowie ubiegłej dekady. Gang miał na koncie zabójstwa, handel i produkcję narkotyków, przemyt i dystrybucję broni oraz ładunków wybuchowych, porwania dla okupu, haracze, czerpanie zysku z prostytucji i nielegalny hazard. W walkach o wpływy (m.in. z handlu narkotykami i z prostytucji) między „grupą nowodworską” a „grupa modlińską” zginęło kilkanaście osób, przede wszystkim przestępców, ale nie tylko. Policja rozbiła obie grupy i zakończyła krwawą wojnę w Nowym Dworze Mazowieckim. Szef „nowodworskiej grupy” – Dariusz K. ps. „Kary” i kilku jego wspólników skazanych zostało na dożywocie.
Jedną z najpoważniejszych grup rozbitych w stolicy była z pewnością „grupa mokotowska”. Jak twierdzą policjanci, w latach 2000-2006 niemal zmonopolizowała handel narkotykami w Polsce, ale miała też na koncie inne różnego rodzaju przestępstwa: napady z długą bronią, wymuszenia czy porwania. O tzw. „gangu obcinaczy palców” mówiły wszystkie media. Śledztwo prowadzili najpierw policjanci z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP, a od września 2009 r. – funkcjonariusze zarządu CBŚP. Łącznie ponad 20 osobom zamieszanym w sprawę przedstawiono ok. 200 zarzutów dotyczących m.in.: zabójstw, usiłowania zabójstw, uprowadzenia i przetrzymywania osób dla okupu ze szczególnym ich udręczeniem, posiadania broni palnej, a także handlu narkotykami. Po zatrzymaniu przez funkcjonariuszy Policji najważniejszych bossów do „głosu” doszło jednak młodsze pokolenie przestępców. Zaczęło się zastraszanie prokuratorów, policjantów, rodzin skruszonych przestępców i porachunki. Determinacja policjantów z KSP i KGP doprowadziły do tego, że do 2009 r. grupa została niemal doszczętnie rozbita. Zarzutami objęto wszystkich liderów i ponad setkę członków gangu. Wówczas na wolność wyszła część młodszych członków grupy i do 2014 r. ponownie próbowali siać postrach w stolicy i okolicach. Ale i ci byli bez szans. Prokuratorzy warszawskich „pezetów” i policjanci z „terroru” nakłonili dwóch przestępców do przerwania zmowy milczenia. W ten sposób zebrano dowody w sprawie serii przestępstw z lat 2011-2013 i tak np. jeden z członków grupy Marcin S. ps. „Mołek” dwa lata temu został prawomocnie skazany na 15 lat więzienia za próbę zabójstwa podczas napadu na konwojentów w Wólce Kosowskiej w 2013 r.
Policyjne archiwum X
Policjanci wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw rozwiązują sprawy nie tylko bieżące, ale sięgają też po sprawy, które nie zostały dotąd rozwiązane. Jedną z takich, którą badał zespół do spraw przestępstw niewykrytych, czyli tzw. archiwum X, była sprawa czterech zabójstw, do których doszło ponad 10 lat temu. Była to jedna z najtrudniejszych spraw, z którą musieli zmierzyć się śledczy. Ciał czterech ofiar nigdy nie znaleziono. Ich nazwiska nadal widnieją na liście osób zaginionych. Policjanci ustalili mimo to osobę, która mogła dokonać tych czynów. W październiku ub.r. warszawski sąd apelacyjny nie miał wątpliwości: to Mariusz B. zabił męża i córkę swojej znajomej, tancerza oraz księdza. 38-letni mężczyzna został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
W 2018 r. policjanci stołecznego „archiwum X” rozwikłali zagadkę zbrodni, jaka wydarzyła się 23 lata temu w jednym z mieszkań na warszawskiej Pradze Południe. Po latach, dzięki współpracy z południowopraskimi policjantami, do sprawy zostały zatrzymane dwie osoby, w tym córka ofiary. Prokurator przedstawił zatrzymanym zarzuty. 48-letni Bogdan G. usłyszał zarzut zabójstwa, natomiast 41-letnia Monika S. pomocnictwa w przestępstwie.
Dzięki zaangażowaniu i determinacji policjantów z „terroru” rozwikłano także zagadkę kryminalną sprzed 17 lat. Funkcjonariusze ustalili i zatrzymali osoby podejrzane o dokonanie zabójstwa Pawła D. ps. "Długopis", które miało miejsce w 2001 r. obok baru "Kubuś" w Sulejówku.
Swój finał znalazła również sprawa uprowadzenia mężczyzny, do którego doszło w kwietniu 2001 r. Napastnicy wciągnęli do samochodu znanego im wcześniej mężczyznę, ugodzili nożem, a następnie wywieźli do lasu i dręczyli go. 40-letni Robert P. i 46-letni Paweł N. zostali ustaleni dzięki pomocy świadków, do których po latach dotarli funkcjonariusze. Prokurator przedstawił im zarzut pozbawienia wolności ze szczególnym udręczeniem. Sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu mężczyzn.
W filmach, książkach i mediach
Specyfika pracy funkcjonariuszy wydziału, w tym: spektakularne sprawy, huk granatów i dynamiczne wejścia podczas policyjnych realizacji, często przy wsparciu stołecznego SPAP, CBŚP czy BOA, stale rozpalają wyobraźnię twórców filmowych. Stąd też reżyserzy i scenarzyści chętnie wprowadzają do realizowanych przez siebie kryminałów bohaterów pracujących w wydziale do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw. Kto nie zna komisarzy Gajewskiego i Zawady, bohaterów seriali "Glina" oraz "Kryminalni"? Na podstawie życiorysów policjantów z wydziału oparty był również scenariusz "Pitbulla".
O trudnej i wyjątkowo niebezpiecznej pracy policjantów, także tych z „terroru” możemy poczytać też w książkach kryminalnych. Choć to zazwyczaj fikcja stworzona przez autora kryminału, wielu czytelników swoje wyobrażenie o tej służbie czerpie właśnie z takich lektur. Wyjątkową jednak pozycją na rynku jest przejmująca opowieść o 12 policjantach, którzy zginęli na służbie. - Dwudziestu gangsterów zamierza odbić łup z rąk Policji. Pięciu policjantów staje im na drodze. Dowodzi podkomisarz Żak. Padają pierwsze strzały – czytamy w książce Joanny i Rafała Pasztelańskich „Policjanci. Za cenę życia”. To prawdziwa historia, która nigdy nie powinna się zdarzyć. Sprawą zabójstwa policjanta w podwarszawskich Parolach natychmiast zajęli się policjanci ze stołecznego „terroru”. Zatrzymano ponad 20 osób z tzw. gangu mutantów, związanych z tym wydarzeniem. Podczas jednego z takich zatrzymań w Magdalence w 2003 r. zginęło dwóch antyterrorystów i dwóch przestępców, a siedemnastu policjantów zostało rannych. Akcja policyjna i poprzedzające ją wydarzenia zostały przedstawione w drugim sezonie serialu telewizyjnego Pitbull. W 2017 r. ukazała się też powieść pt. „Punkt Barana”, w której autor Aleksander Sowa zawarł zbeletryzowany opis tej akcji.
Pracą policjantów wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw stołecznej Policji zainteresowani są także dziennikarze kryminalni. Opisują rozwikłane przez policjantów zagadki kryminalne i na bieżąco śledzą sprawy osób zatrzymywanych przez „terror”, trafiające na sądową wokandę. Często to właśnie oni, postronni obserwatorzy, wiedzą, jak świat fikcji i świat realnej służby może się nieraz różnić.
Tekst: podinsp. Anna Kędzierzawska
Film: kom. Jarosław Florczak
Foto: archiwum KSP