Rozwiązuje problemy do końca

Data publikacji: 15.10.2014

Polecamy artykuł Anny Krawczyńskiej, który okazał się w ostatnim numerze miesięcznika „Policja 997” poświęcony jednej z laureatek konkursu „Policjant, który mi pomógł”. Zachęcamy do lektury!

– Pani Ireno, wszystko będzie dobrze. Pomogę pani – usłyszała od policjantki, którą poznała dosłownie chwilę wcześniej. Ta obca kobieta mówiła to w taki sposób, że trudno było nie wierzyć. Poczuła, jak rośnie w niej siła. Już dość, pomyślała wtedy, nie poddam się, będę walczyła do końca.

Dwie godziny wcześniej przybiegła na posterunek Policji w swojej miejscowości i błagała o ratunek. Chciała uciec z domu. Wyjechać jak najdalej. Odciąć się od męża, który pił i bił. Chronić dzieci. Syn miał wtedy dziesięć lat, a córka dwa. Mówiła, że już nie może, że jest gotowa odejść, że nie wytrzyma. To nie była pierwsza jej ucieczka od męża. Wiele razy już próbowała, ale tym razem była pewna. Nie wróci. Ma dość. To koniec. I wtedy, tam, w komisariacie pierwszy raz usłyszała jej nazwisko: mł. asp. Joanna Garbacik z KPP w Jaśle. Ona pani pomoże, zapewniali policjanci.

DAĆ SIŁĘ

Nie minęła minuta, gdy odebrała telefon. Dzwoniła policjantka. Chwilę porozmawiały. Joanna Garbacik chciała wiedzieć, czy jest pewna swojej decyzji. Bo jeśli tak, jeszcze tego samego dnia znajdzie dla niej i dzieci specjalny ośrodek. – Nie wrócę do domu – powtórzyła Irena. – W porządku – powiedziała Joanna Garbacik. Kolejną noc razem z dziećmi spędziła z dala od awantur, krzyków i, jak sama mówi, latających noży. Joanna Garbacik w błyskawicznym tempie znalazła im nowy dom. Bezpieczny i przyjazny. W ośrodku dla ofiar przemocy w rodzinie mogli zostać przez pół roku.

– Przez ostatnie dziesięć lat wszyscy utwierdzali mnie w przekonaniu, że nie jestem nic warta, głupia i niezdolna do niczego – opowiada 32-letnia Irena. – Pani Asia Garbacik była pierwszą osobą, która zobaczyła we mnie wartościowego człowieka. Przytuliła mnie i taką siłę mi dała, a potem cały czas dodawała otuchy.

POKIEROWAĆ

– Pamiętam – Joanna Garbacik wspomina tamte emocje, jakby zdarzyły się wczoraj. – Byłyśmy wtedy we dwie, z koleżanką. Syn pani Ireny wyszedł do nas i powiedział, że nieraz widział, jak tata pięściami po głowie okładał mamę. Pamiętam każde jego słowo. Aż nam łzy poleciały. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Policjantka powiedziała Irenie, co ma ze sobą zabrać, że koniecznie dokumenty i książki do szkoły dla syna. Potem dała mapę, wytłumaczyła, jak jechać i obiecała pilotować sprawę. Słowa dotrzymała.

INNE ŻYCIE

Po trzech miesiącach Irena wróciła do rodzinnego miasteczka silniejsza i bardziej pewna siebie. Męża już tam nie było. Wyjechał w swoje rodzinne strony. W sądzie toczyły się dwie sprawy: rozwodowa i o znęcanie. A Joanna Garbacik cały czas była obok. Jak dobry duch. Anioł jakiś. Opiekun. – Dzieci potrzebowały psychologa, pokierowała, gdzie pójść. Do mnie dzwoniła i pytała, jak sobie radzę. Dzięki jej pomocy po dziesięciu latach bycia bezrobotną wróciłam do pracy w zawodzie – wymienia Irena. – Mobilizowała mnie, wspierała. Dziś dzięki niej jestem szczęśliwym człowiekiem. Pokazała mi, że jest inne życie, bez przemocy.

WIELKIE SERCE

Do konkursu „Policjant, który mi pomógł” zgłosiło Joannę Garbacik kilka osób. To taka ich forma podziękowania. – Zasługuje na wygraną, bo to bardzo dobry policjant. Rozwiązuje problemy do końca. Nie zostawia człowieka w połowie drogi – mówi Ilona, ofiara przemocy domowej. – Jest człowiekiem, nie podchodzi do spraw urzędowo – dodaje Maria, nad którą znęcał się mąż. – Ma mnóstwo empatii i zrozumienia – tłumaczy Elżbieta, też ofiara przemocy domowej. A Irena dodaje: – Nigdy w życiu nie spotkałam tak dobrego człowieka. Przecież dla nas to obca osoba. Obca, ale z wielkim sercem.

SKUTECZNA POMOC

Joanna Garbacik jest wzruszona i szczęśliwa. – Moja praca daje mi ogromną satysfakcję. Nakręca mnie to, że mogę komuś pomóc, że coś złego udaje się przerwać, skończyć, i że będzie lepiej – mówi. – Zresztą, bycie policjantką było moim marzeniem od siódmej klasy szkoły podstawowej. Dziś żałuję tylko, że tak późno wstąpiłam do Policji. Miała 28 lat. Wcześniej pracowała w sklepie z sukniami ślubnymi i… zazdrościła mężowi, też policjantowi. – Z żalem słuchałam, że tylko słucham… – mówi. Sześć lat temu postanowiła spróbować. Udało się. Od trzech lat jest koordynatorem procedury „Niebieskie Karty” w zespole ds. nieletnich i patologii Wydziału Prewencji KPP w Jaśle. I niesie pomoc. Skutecznie.

Anna Krawczyńska, "Policja 997".